Miała 112 lat. Była unikatowym zabytkiem żeglugi wiślanej. To tu Maurycy Fajans zwodował swoje największe bocznokołowe parowce, w tym: "Pana Tadeusza". W czasie Powstania stanowiła południową redutą Czerniakowa. Zgrupowanie AK Kryska ponosząc ciężkie straty broniło Niemcom dostępu do Niej przez 44 dni . Rok temu ręcznie odkopywaliśmy Jej bruki żeby pokazać że istnieją. Pisaliśmy wiele listów do Prezydent w Jej sprawie. Długo nie było reakcji. Dziś wjechały koparki. Zaczęły zrywać idealnie zachowany bulwar południowy. To się dzieje legalnie. W stolicy europejskiego kraju. Na polecenie demokratycznie wybranych władz. Pod nadzorem konserwatora zabytków. To się dzieje teraz. To robią Polacy. Gdy czytasz pisany przeze mnie w nocy tekst, jest dzień, tego co widzisz na zdjęciach już nie ma.
Z głębokim żalem zawiadamiam że 7 czerwca 2016 roku Pochylnia Stoczni Czerniakowskiej przestała istnieć.

Jak budować tożsamość przyszłych pokoleń?
Przemek Pasek/Ja Wisła

"To miasto ma całkowicie zniknąć z powierzchni ziemi i służyć jako punkt przeładunkowy dla transportu Wehrmachtu. Kamień na kamieniu nie powinien pozostać. Wszystkie budynki należy zburzyć, aż do fundamentów".
Adolf Hitler?

Stołeczny Konserwator Zabytków, pozwoli zburzyć najstarszą w Warszawie pochylnię stoczniową (111 lat !) bo jego poprzedniczka, dwa lata temu wydała na to zgodę, i jak by to wyglądało gdyby on teraz podjął inną decyzję? A on nigdy tam nie był i niestety nie widział na własne oczy, a w dodatku szef (wiceprezydent) go naciska, bo musi szybko wydać 4 mln zł. Postanowiliśmy więc zobrazować pochylnię Stoczni Czerniakowskiej, ku pamięci niszczonych warszawskich zabytków. Może Minister Kultury dostrzeże ją i zrobi sobie wirtualny spacer po pochylni Maurycego Fajansa? Może upomni się o ochronę dla tego unikatowego zabytku? Dziś kierownik pracowni skanerów 3D Instytutu Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego, Pani Marta Bura, wykonała obrazowanie pochylni skanerem 3D Leica. BARDZO DZIĘKUJEMY :-))) 

Za klika dni, po obróbce skanów będziemy mogli wszystkich Państwa zaprosić na wirtualny spacer po pochylni Stoczni Czerniakowskiej. 
Potrzebujemy 1000 zł, by zapłacić za skanowanie 3D.

Jeśli chcesz wesprzeć ideę ochrony najważniejszego warszawskiego zabytku nad Wisłą wpłać choć 10 zł, na konto: 
ING Bank Śląski 38 1050 1054 1000 0022 9316 9757 
w tytule: darowizna na cele statutowe Fundacji Ja Wisła
Fundacja Ja Wisła, ul.Żywnego 21 a, m. 71, 02-7091 Warszawa

Przemek Pasek

Fundacja Ja Wisła zaprasza w najbliższy weekend: 13, 14 czerwca na odkrywanie fascynującej historii Stoczni Czerniakowskiej. Zapraszamy w sobotę od godziny 12 do 19, a w niedzielę od 12 do 17. Zabytkowa pochylnia do wodowania statków nieśmiało zerka spod cienkiej warstwy kurzu na spacerowiczów. Przynieśmy małe szczoteczki, najlepiej do zębów i oczyśćmy jej rzęsy. Woda w Wiśle opadła tak że na własne oczy można podziwiać szyny wózków stoczniowych, na których w 1911 r. Maurycy Fajans wodował 70 metrowy, bocznokołowy parowiec „Pan Tadeusz”, który w rejs na Bielany zabierał 300 pasażerów. To były czasy!

 

Przemek Pasek/Ja Wisła

Poniżej zamieszczam fragment opisowy Karty Ewidencji Zabytków, stworzonej dla Portu Czerniakowskiego przez dr. Zbigniewa Tucholskiego. Jednocześnie zwracam się z apelem do wszystkich, którzy wiedzę tą mogli by uzupełnić o dane lub archiwalia, np. fotografie, o kontakt: fundacja@jawisla.pl, 503 099 975

 

Historia Portu zimowego na Czerniakowie

Port Czerniakowski zbudowany został w 1904 roku głównie jako zaplecze techniczne Żeglugi Parowej Maurycego Fajansa, jego projektantem i budowniczym był inż. Lucjan Kwiciński. Przy budowie portu wykorzystano naturalny element ukształtowania terenu -powstała w wyniku powodzi 1884 r. Łachę Czerniakowską. Zastosowano rozwiązanie obiektu składające się z kanału wjazdowego, z pochylnią stoczni, oraz z basenu portowego -zimowiska. Port od początku nie pełnił funkcji handlowych, przeznaczony był na zimowisko taboru śródlądowego podczas pochodu lodów, gdy żegluga na Wiśle zamierała, zaś zimujące przy nabrzeżach jednostki były narażone na zatopienie przez krę. Ścianki kanału oraz basenu brukowano pojedynczym kamieniem naturalnym i uzbrojono w urządzenia cumownicze: -polery i pierścienie cumownicze, zaś wszystkie odcinki nabrzeży wyposażono w kamienne schodki.

Na prawym brzegu kanału wjazdowego na terenie ograniczonym ulicami Czerniakowską oraz Solec powstały w 1904 roku zabudowania stoczni rzecznej Żeglugi Parowej Maurycego Fajansa. Głównym elementem tego zakładu była pochylnia z napędem ręcznym do slipowania budowanych oraz remontowanych jednostek o długości około 30 metrów, oraz hala warsztatów mechanicznych. Był to poprzeczny wyciąg o szerokości 69,02 m. składający się z 6 torów o rozpiętości 5,00 m. między osiami szyn i o rozstawie między osiami torów 10,75 m. Na wyciągu znajdowało się 6 wózków stalowych o wymiarach 8,00 x 5,60 m. Przesuwano je przy pomocy 6 wind o napędzie ręcznym. Przy stanie wody +0,5 m na wodowskazie przy Moście Kierbedzia ponad wózkami znajdował się 1 metr wody.

Główna hala warsztatów stoczni była murowana z cegły, słupy, oraz wiązary dachowe były konstrukcji żelbetowej, posiadała drewniany dach kryty papą z świetlikiem o przekroju trójkątnym, podłoga budynku była betonowa. W wydziale mechanicznym oraz kotlarni zamontowano suwnice ręczne o udźwigu 2T oraz 1,5 T. W hali tej znajdował się wydział mechaniczny, kotlarnia, kuźnia, wydział silnikowy, dział elektryczny, oraz narzędziownia. W wydziale silnikowym znajdowała się specjalna tokarka z bardzo długim łożem do obróbki wałów napędowych statków. Na terenie stoczni znajdowały się ponadto: stolarnia, malarnia, biura magazynu, świetlicy, mieszkania służbowe, waga wozowa, biuro techniczne, wartownia oraz magazyny: ogólny, drzewny, tartaczny, podręczny stolarski, trocinowy, sprzętu placowego oraz szkutniczego. Na pochylni stoczni budowano holowniki i statki parowe z napędem bocznokołowym i śrubowym, oraz barki bez napędu. Po prawej stronie kanału wjazdowego powstały budynki administracji wodnej (jeden z nich o klasycystycznej architekturze). W 1914 roku tabor pływający Żeglugi Fajansa zarekwirowany został przez armie rosyjską i następnie niemiecką.

Wkrótce po odzyskaniu niepodległości port i stocznia przejęta została przez polską administracje wodną. W okresie międzywojennym w budynkach usytuowanych po prawej stronie kanału wjazdowego miał swą siedzibę Państwowy Zarząd Wodny, zas stocznia podlegała tej instytucji. Budowano w niej jednostki bez napędu: barki żelazne, krypy, galary i łodzie, oraz remontowano tabor pływający PZW w Warszawie, Płocku, Wyszkowie i Puławach (statki parowe, pogłębiarki, łodzie motorowe oraz jednostki bez napędu). Port Czerniakowski był również bazą taboru PZW, przy przystani po prawej stronie kanału cumował statek inspekcyjno-holowniczy „Kościuszko” (w czasie okupacji nazwę jego zmieniono na „Warschau”. Po 1945 roku przywrócono mu poprzednią nazwę z okresu międzywojennego. Od lat dwudziestych w końcowej części basenu portowego zimowiska funkcjonowała prywatna stocznia drewnianych jednostek piaskarskich:kryp i batów. W okresie międzywojennym, podczas okupacji i w pierwszych latach powojennych piaskarze dzierżawili część nabrzeża w basenie portowym do wyładunku piasku. W międzywojniu na prawym brzegu kanału portowego powstały kluby wodniackie: „Techników”, „Syrena” i „Nurt”. We wrześniu 1939 roku port, stocznia oraz obiekty PZW nie uległy poważniejszym zniszczeniom. W okresie okupacji w budynkach PZW miała siedzibę niemiecka administracja wodna Wasserstrsenbau Amt. Stocznia Czerniakowska podlegała tej instytucji. W larach 1939-1944 wykonywano w niej jedynie remonty i konserwacje taboru pływającego należącego do okupacyjnej administracji wodnej. W 1944 roku przezbrojono w niej w dwa niemieckie działka 37 mm dawny ciężki kuter uzbrojony Flotylli Pińskiej „ORP Nieuchwytny”, który jednostki Wermahtu wykorzystywały na Wiśle jako wachtkuter „Pionier”. Podczas Powstania Warszawskiego ostrzeliwał on z Wisły pozycje powstańcze. Port Czerniakowski i stocznia stały się terenem ciężkich walk powstańczych. W hangarze znajdującym się w parterowej części obecnego Klubu PTTK „Rejsy” esesmani powiesili kilkunastu powstańców. W basenie portowym zatopiony został wówczas statek „Atlantic” oraz holownik „Stanisław Kozietulski”. W okresie powojennym w budynkach administracji wodnej zorganizowano ponownie PZW, który w latach 50-tych otrzymał nazwę Rejon Dróg Wodnych, następnie nazwę tę zmieniono kolejny raz na Okręgowy Zarząd Wodny. W 1945 r. odbudowana i uruchomiona po ciężkich zniszczeniach wojennych stocznia podlegała PZW. W 1951 roku zakład przekwalifikowano na stocznie produkcyjną, wówczas powstało Państwowe Przedsiębiorstwo Wyodrębnione: Warszawskie Stocznie Rzeczne -Stocznia Warszawska, z siedzibą przy ul. Czerniakowskiej 136. Zakład podlegał wówczas Ministerstwu Żeglugi, Centralnemu Zarządowi Żeglugi Śródlądowej i Stoczni Rzecznych. W latach 1951- 54 przedsiębiorstwu temu podlegała również stocznia w Puławach. Od 1954 roku do likwidacji zakład nosił nazwę Warszawska Stocznia Rzeczna. W okresie powojennym stocznia jednostek drewnianych, znajdująca się w południowym skraju basenu zimowiska statków, nie została uruchomienia, jej pochylnie zasypano gruzem i ziemią. Po odbudowie stoczni w 1945 roku remontowano w niej podnoszony z dna Wisły zatopiony przez okupanta tabor pływający. W 1951 roku w zakładzie rozpoczęto budowę 125 tonowych barek stalowych tzw. „czerniakowskich”produkcje tych jednostek kontynuowano do 1958 roku. W okresie powojennym stocznia posiadała własną kompresorownię ze sprężarka firmy Igersoll Rand Company, o wydajności 300 m3/h, która przeznaczona była głównie do zasilania urządzeń nitowniczych działu kadłubów powietrzem o ciśnieniu 8 atm.W 1953 roku w ramach modernizacji zastąpiono ręczny napęd pochylni sześcioma wyciągarkami elektrycznymi, pochylnia posiadała udźwig 360 t. W połowie lat 50-tych rozpoczęto wprowadzanie na dużą skalę spawania w miejsce nitowania w naprawach i budowie kadłubów statków. Unowocześniano jednocześnie park maszynowy i zaplecze techniczne stoczni. Dział kadłubowy wyposażony był w urządzenia do gięcia i profilowania blach -walcarkę, krawędziarkę oraz zaginarkę. W związku z opracowaniem pod koniec lat pięćdziesiątych przez Centralny Zarząd Żeglugi Śródlądowej programu modernizacji taboru pływającego, w Warszawskiej Stoczni Rzecznej rozpoczęto produkcje pchaczy typu „Żubr” , w latach 19558-69 zbudowano serie 49 jednostek tego typu. Równolegle budowano również serię 53 motorowych statków pasażerskich typu SP-45, oraz 30 motorowych statków inspekcyjnych SI-150. Pod koniec istnienia stoczni, w 1965 roku, zbudowano w niej replikę egipskiego statku na potrzeby filmu Jerzego Kawalerowicza „Faraon” . W 1970 roku Warszawska Stocznia Rzeczna uległa likwidacji. W ramach deglomeracji zakład planowano na początku przenieść na teren dawnej stoczni PZInż w Modlinie, jednak ze względu na sprzeciw wojska, zamiaru tego nie zrealizowano. Bezpośrednią przyczyną likwidacji zakładu była budowa Wisłostrady. Około 1972 roku zlikwidowano również bazę i budynki OZW. Od tego czasu port pełni jedynie funkcje rekreacyjne i turystyczne. W latach 1971-74 zbudowano Trasę Łazienkowską, której most przeciął kanał wjazdowy Portu Czerniakowskiego. W latach 70 podwyższono również o 4 metry poziom północnej części Cypla Czerniakowskiego, co doprowadziło do zmiany pierwotnego profilu wejścia do kanału wjazdowego. W latach 80 na prawym brzegu basenu zimowiska statków zbudowano drewniane baraki dla jugosłowiańskich robotników budujących tzw. „złoty wieżowiec”, później eksploatowane przez Straż Miejską, obecnie obiekty są opuszczone. W rejonie dawnej pochylni do wodowania statków w 2006 roku powstał zalążek Muzeum Wisły organizowanego przez Fundację Ja Wisła. Na sześciu szynach dawnej pochylni ustawiono w formie eksponatu i wyremontowano siłami członków fundacji zabytkową krypę typu „krakowskiego”. Jest to jeden z niewielu zachowanych egzemplarzy łodzi tego typu. Zamiarem Fundacji Ja Wisła jest odkopanie dawnej pochylni stoczniowej i zrekonstruowanie dawnej hali warsztatów stoczni (która zlokalizowana była nad torami pochylni) z przeznaczeniem na siedzibę Muzeum Wisły.

Herbatka na Herbatniku,
w sobotę i w niedzielę, 6 i 7 czerwca, od godziny 12 do 20
odkrywamy fascynującą historię Warszawskiej Stoczni Rzecznej

 

Wezbrane wody Wisły naniosły na teren starej pochylni stoczniowej w Porcie Czerniakowskim mnóstwo patyków, traw i piasku. Jak zwykle, po każdej większej wodzie trzeba posprzątać. Woda odsłoniła też tajemnicze kamienie. Czyżby pod cienką warstewką ziemi znajdowała się zabytkowa pochylnia Maurycego Fajansa z 1904 roku? Weekend zapowiada się ciepły, wody odeszły. Postanowiłem więc posprzątać trochę w dolince wokół Herbatnika. Mam małą szczoteczkę i śmietniczkę. Zapraszam wszystkich, którzy kochają warszawskie klimaty do pomocy przy sprzątaniu dolinki. Przy okazji napijemy się herbatki. Herbatę, wodę, cukier i kubeczki mam. Brakuje tylko łyżeczek do zamieszania fusów ;-) Bardzo proszę więc o przyniesienie własnych łyżeczek. Działamy w sobotę i w niedzielę, 6 i 7 czerwca od godziny 12 do 20.

 

Barka Herbatnik i dolinka starej stoczni jest ulubionym miejscem dla dzieci. Zapraszam całymi rodzinami. Mamy leżaki, hamaki i fotele. Z pozbieranego przez dzieci drewna zapalimy ognisko, proszę więc nie zapomnieć o prowiancie na ruszt: kiełbaski, banany, jabłka, bułki, serki, ziemniaki. Wieczorem do Herbatnika przypływają oswojone bobry i wydry, przychodzi też przyjacielski lis. W porcie pływają już małe tracze nurogęsi i polują śmiałe rybitwy. Przy ognisku będzie można zostać nawet całą noc na wachcie. Pochylnia Stoczni Czerniakowskiej znajduje się dokładnie vis a vis ul. Łazienkowskiej. Najłatwiej dojechać rowerem, autobusem 185, lub innym na Torwar, a samochodem: jadąc ul. Czerniakowską w kierunku Śródmieścia mijamy baraki Straży Miejskiej przy ul. Zaruskiego i dojeżdżając prawym pasem do skrzyżowania z ul. Łazienkowską, tuż przed sygnalizacją świetlną skręcamy w prawo w małą asfaltówkę prowadzącą dawniej do drewnianego mostku.

 

Wiele lat temu spacerując nad Wisłą koło Czerwińska znalazłem wyrzuconą na brzeg starą, zardzewiałą barkę. Z zainteresowaniem przyglądałem się pięknym nitowanym połączeniom blach. Zapytałem starszego pana, który w łowił ryby w pobliżu, skąd się ta barka tam wzięła, kto ją zbudował i gdzie? Oczy mu zabłysły, plecy się wyprostowały, „ Panie to z Czerniakowa!” W jego głosie słychać było dumę. Powiedział tak jakby mówił że to Mercedes. Długo mi opowiadał o stoczni w której kiedyś pracował. Warszawska Stocznia Rzeczna na Czerniakowie, wcześniej Parochodztwo Mawrienkija Fajansa na Rjekie Wislie, wcześniej Towarzystwo Żeglugi Parowej Andrzej Hrabia Zamoyski & Compania. Wielkie przedsiębiorstwo. Marka klasy Mercedesa. Duma Warszawy. Dziś całkowicie zapomniana. Następnego dnia pierwszy raz przeczytałem książkę Profesora Ryszarda Żelichowskiego pt: „Ulice Solca” . Ta książka otworzyła mi oczy na Warszawę.

 

Dotykając kamiennych buwarów sprzed wieku, widzę stoczniowców Czerniakowa nitujących kadłuby boczno kołowych parowców. W 1911 roku z tej pochylni Maurycy Fajans zwodował „Pana Tadeusza” - 70 metrowy wycieczkowiec zabierający w rejs na Bielany 300 Warszawiaków na pokład. Patrząc na rozerwane miejscami bruki, słyszę salwy niemieckich „szaf” i eksplozje pocisków moździerzowych na stoczni, bronionej przez nieliczną i słabo uzbrojoną załogę zgrupowania „Kryska” AK, przez 44 dni i noce: od 1 sierpnia do 13 września. To oni: Stoczniowcy Czerniakowa, tu właśnie zbudowali mostki, drabiny i trapy, które przenieśli kanałami pod Parkiem Łazienki Królewskie i zainstalowali na kaskadzie w burzowcu M pod ul. Belwederską, otwierając jedyną podziemną drogę na Mokotów. Patrząc na kanał portowy widzę zdjęcie z Muzeum Powstania Warszawskiego, przedstawiające patrol łodzią w Porcie Czerniakowskim, przywożący aliancki zasobnik z bronią, który wiatr zniósł na Cypel Czernikowski. Czytając opowieść Tadeusza Grigo pt.:”Na górnym Czerniakowie” czuję głód załogi i radość ze znalezionej beczki śledzi. Słyszę głos śp. Pana Wilka, stoczniowca który tu całe życie pracował, a potem jak budowali Trasę Łazienkowską, kazano mu krazem burzyć halę stoczniową, dźwigi i suwnice parowe, a gruzem zasypać pochylnię „żeby pasowało do krajobrazu”. Płakał jak to mówił. Jeszcze tak niedawno przychodził tu ze swoim psem i siadał na ławeczce... Gdy wiele tat temu, w 2004? pierwszy raz sprzątaliśmy Port Czerniakowski, przyszedł mój kolega z maleńkim synkiem. Kolega przyniósł wyrywacz do metalu, powiedziałem mu że używanie go jest bezcelowe, gdyż w ziemi co centymetr są kawałki metalu. Mimo to wytrwale szukał, nakopał się i nic ciekawego nie znalazł. W tym czasie jego synek, siedząc w jednym miejscu dłubał patykiem w brzegu i wybierał szkiełka z odkopanego patykiem „nocnika”. Jakież było zdumienie mojego kolegi gdy „nocnik” okazał się hełmem wypełnionym amunicją karabinową. Dzieciak znalazł jedyną pozostałość po zaginionym desancie berlingowców.

 

Kilka lat temu, odwiedził nas w porcie Jurek Owsiak, wspominał że jako uczeń szkoły przy ul. Zaruskiego, chodził na stocznię wagarować i palić z kolegami papierosy. Podglądali jak stoczniowcy budowali tu ostatni swój statek: replikę barki Ramzesa XIII, do filmu Jerzego Kawalerowicza pt: Faraon.

 

Stocznia Czerniakowska została zlikwidowana w 1969 r. na polecenie Piotra Jaroszewicza. Spychacze zburzyły hale i warsztaty stoczniowe. Ich gruzami zasypano pochylnię. Nie zdążono na 22 lipca 1974 („ W dniu lipcowego święta, w 40 lecie utworzenia PRL most wraz z trasą wzniesiono” - otwarcie Trasy Łazienkowskiej i Wisłostrady przez Edwarda Gierka z okazji 40 rocznicy tzw. Manifestu Lipcowego PKWN) zasypać całej pochylni. I tak już zostało. Życie Warszawy donosiło wówczas w superlatywach o „Warszawskim Porcie Turystycznym” zamieszczając szkice portu z pomostami do cumowania łodzi. Miało być pięknie. Z planu tego zrealizowano wówczas tylko klub Horyzont dla towarzyszy z PZPR.

 

Dziś po 45 latach, Port Czerniakowski stoi przed wielką szansą przywrócenia go Warszawiakom. Urząd Miasta wydał 11 mln. zł na jego pogłębienie i remont. To bardzo dobrze, dziękuję za to Miastu. Szkoda że przy okazji remontu zniszczono prawie wszystkie zachowane pozostałości starych bulwarów, wyrwano z ziemi fundamenty hal, wywieziono na złom dziesiątki historycznych kotwic i nie odbudowano wielu schodów niezbędnych do poruszania się po nowym bulwarze. Nowy bulwar wybrukowany został niestety fatalnie i już się dosłownie rozsypuje. Zachował się jedynie oryginalna pochylnia do wodowania statków. Jej bruki, choć przeżyły wiele powodzi i bombardowań trzymają się mocno. Dobra ręczna robota warszawskich kamieniarzy. Wyobrażam sobie że można ją odkopać z gruzów. Że było to by wspaniałe miejsce do odbudowy i ekspozycji Dworca Wodnego, który choć spłonął podpalony przez „nieznanych sprawców” zachował się jego przepiękny nitowany kadłub. Fundacja Ja Wisła wykonała pełną dokumentację architektoniczną (ze składek społecznych) i dzięki temu możliwa jest odbudowa Dworca Wodnego. 100 letni kadłub nie nadaje się już niestety do remontu (konieczność wymiany 100% nitowanego poszycia mija się z celem) i barka nie może więc pływać, ale pochylnia stoczniowa , na której 100 lat temu została zbudowana, była by najlepszym miejscem jej ekspozycji. W zrekonstruowanych wnętrzach (ok. 200 m2 powierzchni) mogło by znaleźć miejsce Muzeum Wisły w Warszawie. Jestem nauczycielem i przewodnikiem w Zamku Królewskim w Warszawie. Wiem że dzieciaki lubią dotykać historii i wówczas się jej najlepiej uczą. Po lekcji na Dworcu Wodnym, można by było zbierać klasy na rejs Wisłą. Dworzec Wodny ma 30 metrów długości. Odkopana pochylnia miała by 70 metrów szerokości. Pozostałe 40 metrów można by wykorzystywać jako slip dla wodowania większych jednostek turystycznych. Wzdłuż ulicy Czerniakowskiej powinny powstać hale szkutnicze i klubowe dla wodniaków. To jest potrzebne dla prawidłowego zagospodarowania Portu Czerniakowskiego dla warszawskich wodniaków i dla gości odwiedzających stolicę w czasie rejsów Wisłą. Takie są moje marzenia.

 

Niestety zupełnie inne są plany realizowane po cichu przez Zarząd Mienia Miasta. W wyremontowanym Porcie Czerniakowskim Miasto postawiło jeden pomost do cumowania łodzi długości 200 metrów. Wszystkie miejsca dla łodzi przy tym pomoście zostały zajęte w ciągu 2 tygodni. Urząd Miasta nie planuje budowy dalszych pomostów dla wodniaków. Obniżył za to stawki dla armatorów komercyjnych, powodując zajęcie i zablokowanie większości miejsc do cumowania w basenie portowym. Powstają tam knajpy z piwem, których gabaryty i przeznaczenie są niezgodne z regulaminem portu. Najbardziej martwi mnie to że Zarząd Mienia Miasta pod pozorem remontu pochylni zamierza zbudować ( za 3 ml. 400 tyś zł) na terenie jej części (ok 1/2 powierzchni) nową budowlę. Ma to być slip do wodowania 30 metrowych barek. Barki o tych gabarytach mogą mieć trudność z wpłynięciem do portu przez za wąską bramę przeciwpowodziową. Poza tym w Warszawie na Żeraniu jest czynna pełnowymiarowa stocznia dla armatorów profesjonalnych, która z racji niewielkiej ilości takowych, jest użytkowana sporadycznie. Uważam że nie ma podstaw ekonomicznych i funkcjonalnych dla budowy nowego takiego obiektu w Warszawie. Zwłaszcza że realizacja planu Zarządu Mienia zakłada całkowicie nową budowlę, na istniejącym, tylko zasypanym dziś obiekcie zabytkowym, o innych parametrach kąta i długości stoku (bardziej stromy i krótki) i innym rozstawie torów do wodowania (i zburzenie starych!) jednostek pływających. Sądzę jednak że przy istnieniu dobrej woli ze strony Zarządu Mienia realne było by osiągnięcie porozumienia w tej sprawie. Można przecież najpierw odkopać zabytkową stocznię w ramach działań Budżetu Partycypacyjnego, a potem ją wyremontować zgodnie ze sztuką konserwatorską. Zachowalibyśmy dzięki temu unikatowy zabytek wiślanej historii Warszawy, stworzyli miejsce dla ekspozycji Dworca Wodnego i działań Muzeum Wisły, powstał by też wygodny szeroki i łagodny slip do wodowania większych łodzi turystycznych, który w Porcie Czerniakowskim jest bardziej uzasadniony niż slip dla wielkich barek. Obawiam się że zamiar zbudowania nowego, krótkiego slipu na terenie zabytkowej stoczni ma na celu uniemożliwienie odkopania starej pochylni, która gdyby została odkopana, niewątpliwie zwęziła by działkę szykowaną na cele komercyjne (900 metrowy biurowiec wzdłuż ul. Czerniakowskiej od ul. Zaruskiego do Trasy Łazienkowskiej...) Szkoda że władze miasta kierując się wyłącznie celami komercyjnymi, zapominają o potrzebach mieszkańców. To boli.

 

Okruchy mojej pamięci. To przekaz który wam daję. To część naszej warszawskiej tożsamości. To dla mnie ważne. To wartości o które warto walczyć.

 

Przemek Pasek
Ja Wisła

Dziś KDS do spraw Ochrony Dziedzictwa Kulturowego Warszawy podjął uchwałę wyrażającą poparcie inicjatywy pt.:"Odkopanie pochylni Stoczni Czerniakowskiej" złożonej do budżetu partycypacyjnego dla Dzielnicy Śródmieście. W załączeniu skan uchwały. Możesz przyłączyć się do obrony Stoczni Czerniakowskiej:

- wysyłając popierającego e-maila partycypacja@srodmiescie.warszawa.pl wystarczy że napiszesz że popierasz inicjatywę
pt.:"Odkopanie pochylni Stoczni Czerniakowskiej"

- pisząc popierającą opinię na stronie budżetu pod naszym wnioskiem https://app.twojbudzet.um.warszawa.pl/taskPropose/3704

To bardzo ważne. Obrona społecznej inicjatywy odkopania pochylni Stoczni Czerniakowskiej może być jaskółką zmian w Warszawie. Niech urzędnicy usłyszą nasz głos!

W czwartek 28 maja o godzinie 17 w sali konferencyjnej Urzędu Dzielnicy Śródmieście, ul. Nowogrodzka 43 odbędzie się posiedzenie Komisji ds. Budżetu Partycypacyjnego, na którym rozstrzygnie się los pochylni stoczniowej! Każdy Warszawiak może przyjść by przysłuchać się obradom komisji. Zaproszeni są przedstawiciele Zarządu Mienia i Stołecznego Konserwatora Zabytków, a także Radni Dzielnicy. Komisja podczas ubiegłotygodniowego spotkania (21 maja) wyraziła wątpliwości dotyczące argumentów użytych przez Zarząd Mienia, który inicjatywę odkopania pochylni ocenił negatywnie i poprosiła ZM o wyjaśnienia. Jednocześnie również w dniu 21 maja, Zarząd Mienia na swojej stronie internetowej opublikował ogłoszenie o przetargu na "Modernizacje pochylni oraz terenu dawnej stoczni rzecznej w Porcie Czerniakowskim" kwota zamówienia wynosi 3 mln 400 tyś zł. Posiadamy uzasadnione obawy że realizacja tego zamówienia spowoduje całkowite zniszczenie obiektu zabytkowego, jakim jest brukowana kamieniem pochylnia do wodowania statków z 1904 r. Wątpliwości budzi także cel przetargu: Zarząd Mienia zakłada budowę nowej pochylni, o parametrach znacząco odbiegających od oryginału, na terenie ok 1/3 dawnej pochylni aby móc tam w przyszłości wodować i remontować barki. W Warszawie jest czynna pochylnia w Stoczni na Żeraniu, która jest użytkowana tylko sporadycznie. Zastanawiam się czy budowa nowej pochylni za 3,4 mln zł w Warszawie, wobec tego jest uzasadniona ekonomicznie i funkcjonalnie dla mieszkańców? Nie mówiąc już o zamiarze zniszczenia zabytku przez Zarząd Mienia, co jest zabronione prawem.

Obronimy Stocznię Czerniakowską!

Scan uchwały KDS

Przemek Pasek
Ja Wisła